czwartek, 30 kwietnia 2009

Unicestwienie




Nie. Nie chcę teraz umierać.
Boże, wzgardziłeś butelką wytrawnej wiary.
Czekam na Ciebie z ucztą,
choć wypiłam już nadzieję do dna.
Dolewam wciąż łez do kieliszków,
wznosząc toast piekielnej naiwności.
Patrzę potępiona. Szukam.
Mówią: "Sza! Umierając młodo
dłużej będziesz żyć."
Tak oto czekam tu aż przybędziesz
po mój duchowy kawałek.

To tylko forma końca.
Tego się nie leczy.

Sztuka autodestrukcji opanowana do
chełpliwej perfekcji.
Pusty krzyk.
Ostatni pusty korytarz.





 Canard

 

piątek, 17 kwietnia 2009

Całkiem sam




Mogę być sam, całkiem sam
Nic trudnego, nic wielkiego
Z miłości nic dobrego nie było
Serca starego nie było żal
Nowe włożę i pójdę dalej
Sam z samym sobą życie będę dzielić

Będzie Cicho, jak w ciemnym grobowcu
Dokoła nuda i strach
Serce podchodzi coraz wyżej i wyżej
Nie chce czytać z Twoich ust
Nie chce widzieć uśmiechów Twych
Ta cisza daje mi wolność
Zabiera mi Cię gdy myślę o Tobie
Codziennie będę wstawał
A ona jak wierny pies przy mnie będzie

Nie, to nie jest moje marzenie
Ale będzie się spełniać dzięki Tobie
Dziękuję Ci za to bo zrozumiałem
Że miłość to za ostre narzędzie dla mnie
I często się kalec





Centurion

 

wtorek, 14 kwietnia 2009

Proteza




Zmysł nakarmiłam zmysłem.



Mam tylko jedną rękę.

Tik, tak. Tiii...

Wewnątrz płoną zegary.

Nie zabieraj mi jej!



Pamięć nakarmiłam pamięcią.



Zostało mi osiem palców.

I patrzę, patrzę przez nie!

Odchodzi jeden, drugi odszedł.

Nie zabieraj, słyszysz?!



Chwilę nakarmiłam wiecznością.



Mam tylko paznokieć.

Nieżywy! Wieczny zatem.

Słyszysz? Słyszysz pukanie?

Nie! Naturalnie! Precz!



Bunt! Lament! Krzyk! Cii...



Nie czekaj.

Na zamknięcie drzwi,

trzaśnięcie powiek,

zaszycie ust.



Cii... Ja czekam.

Czekam.






Canard

 

sobota, 11 kwietnia 2009

Miejski poranek




Z brudnego chodnika,
na którym buty
zostawiają ślady
ludzkich problemów
obserwuję

Miejski Poranek

Znów wyłączył budzik
i zaspał do pracy,
wypił kawę na zimno
bo nie zagotował wody
zabiegany

Miejski Poranek

A ja próbuję zatrzymać
wskazówki zegara
i patrzeć na

Miejski Poranek
w stop-klatce




Risa

 

wtorek, 7 kwietnia 2009

List do Boga




Stanę na krawędzi, lecz nie drgnę.

O Boże! Za coś zesłał tutaj tych ludzi!

Bo dzisiaj stoją a jutro z mgielnym porankiem,

padają niezauważeni w przepaść...



Z goryczą pisze do Ciebie, boś jest!

Choć właśnie nam, ginącym, gnijącym!

Zadał tę bólu pieśń. Cóż po talentach?

Kiedy zostawiasz je sam dla siebie?



Przez szpitalne mury z krzykiem,

przechodzą nowe wątłe ciała i wątłe dusze.

Jesteśmy tutaj by umrzeć, w separacji.

Jesteśmy tutaj, by świat nie musiał na nas patrzeć.



Pomóż mi, Boże! Proszę! pomóż mi, uwierzyć..

Że jesteś dobry, a całe to miejsce-

-Hospicjum to jest pomyłka. Boże!

oddaj mi moja matkę - nadzieję...