dwoma skalistymi potokami
mojej twarzy
staczają się
biegną
spadają
razem z moją duszą
niczym lawina
wspomnień
burzą krzyku targane
tańczą
wirują zapamiętale
w uśmiechy rozpaczy
nucą cichutko
piosenkę cierpienia
zapominają refrenu
skaczą z rany na ranę
odzierają
z szaty tkanej godnością
przeźroczyste
pełne barw mej ciemności
obmywają ze złudzeń
przez nie widzę tak wiele
zbyt wiele
za każdym razem
słonym szeptem
gaszą płomyki
nadziei
_______________________________________
25.12.2008
To właśnie z tego okresu w życiu, gdy "człowiek jest
smutny i samotny i tak mu bardzo źle i nikt nie rozumie". Większość z Nas
coś takiego w sowim życiu przeżyła, u mnie zaowocowało to ogromem nowych
wierszy, często równie i nawet jeszcze bardziej paskudnych niż ten ;) A u Was?
Tak się zastanawiam, co ma być w tym wierszu "paskudne". Temat? Fakt, zbyt wesoły nie jest.
OdpowiedzUsuńJest to wiersz z gatunku tych, które lubię najbardziej, prosty, bez rymów, bez rytmu, bez wymuszonych udziwnień. Taki prosto z serca, wypisane właśnie to, co leży na wątrobie.
A jako że jestem na krok przez sesją, kojarzy mi się nieodwołalnie z lamentem po niezdanych egzaminach ;)
Piękny wiersz.
OdpowiedzUsuńDobry i krótki opis naszego płaczu ,spływających łez po naszych policzkach.Gdy nam jest smutno,każde drobne urażenie nas rozczula i dobrze to ujęłaś.Każda kolejna krzywda jest utratą nadziei na lepsze życie i z tym się zgadzam jak najbardziej.Rany się goją z czasem,ale to nie prawda,ponieważ podobna porażka,krzywda otwiera poprzednio zagojoną ranę.Dlatego też przeżywamy to uczucie z podwójną rozpaczą.Podoba mi się Twój styl pisania ,zawierasz prawdę jaką Ty sama odbierasz i doświadczasz w krótkich tekstach.
OdpowiedzUsuń