ile razy można wracać?
mój szept ucieka do
gwiazd do powietrza
Twego odbicia
znikającego w kałuży
odpowiedź jest
płonącym stosem
szepce mętna woda do
głuchego ucha
mogłam ją znać od
tysięcy lat
mogłam ją uwielbiać od
milionów
nie wierzyłam w nią
uwierzyłam tamtej nocy
niebo rozbłysło
milionami gwiazd
gdy swoimi ustami
nachyliłeś się
muskając wargami
płonącą twarz
ale to nie była moja
twarz!
przykryta Twoimi
długimi palcami
to nie moich oczu
szukałeś
znasz mnie lepiej od
gwiazd
szyderczo
zaglądających przez okno
wytykających swymi
dłońmi moje łzy
uciekające w mokrą toń
poduszki
chciałeś mojej
obecności tam i wtedy
tylko to mogło rozbić
moje serce
roztrzaskać je o
martwy bruk
wymieszać z pyłem i
prochem matki ziemi
z jej łzami i jej
splamioną krwią
chciałam obrzucić Cię
moim gniewem moim bólem
satysfakcjonują Cię
moje łzy? krzyk
miał rozedrzeć jej
śmiech z warg przyciśniętych
do twej koszuli
miałeś ją gdy płakałam
szeptałeś: nie bój się
kocham cię
szeptałeś nie bój się
Twoje oczy wieją
najzimniejszą z zim
nie masz do czego
wracać mówią
nigdy nie miałaś nie
wolno wracać
nie wolno
A nad jej jasną głową
miotają gwiazdy
tchnące lodowatym
dotykiem warg
które kiedyś były moje
tylko moje
moje.
moje!
kukurydza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz