Nie potrafię znaleźć odpowiedzi
na miłość co nie zna zmierzchu,
choć już dawno jej sens wyszedł przez drzwi
nie zostawiając po sobie nic prócz tęsknego oddechu
wśród kurzu śpiącym na gramofonie co zapomniał nut
i słów ze starej kołysanki, i zdjęć z albumu
o wyblakłym blasku ginącym w świetle świec
co nazywają moje uczucie nie tracąc tchu,
żarząc się nie mając filarów (z wosku), spod których mógłbym zbiec
kiedy idea kultu odeszła wraz ze starcem,
której nie omieszka znaleźć źródła ni gram,
a ja idę za prądem (ciepłego) jutra w kieszeni z sercem
o nieznanej twarzy nikomu, nie pamiętam nawet ja sam
lecz idę już częściej wśród gwiazd, za rękę z marzeniem
co mydli oczy przez pryzmat w zegarze, kłamie spełnieniem...
__________________________
Te dwa słowa w nawiasach to mają być poprawki, ale nie wiem czy są potrzebne.
Ostatnio zaczytałem się w poezji Jastruna, gorąco polecam.
"wśród kurzu śpiącym na gramofonie co zapomniał nut" chyba powinno być "śpiącego"
OdpowiedzUsuńodnośnie nawiasów, pierwszego bym się pozbyła, drugi może być ;]
podsumowując to naszła mnie refleksja jak bardzo oszukuje sam siebie zakochany człowiek...