Kajdany oplotły
żelaznym zimnem
Duszy nadgarstki.
Sponiewierana
kuli sie w kącie
najciemniejszym.
Przystraszona zbyt
by odzyskać blask.
Wydarto jej z rąk
nadziei ostatnie
okruchy,
Pozbawiono ją
szklanki czy choćby
kropli wiary.
Twarz oszpeconą
samotności piętnem
chowa, i oczy
błyszczące pustką.
O, Duszo!
tak żal mi, że uwolnić
Cię nie mogę
z tej udręki.
Risa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz