poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Nadzieja

pod powiekami blady świt
osiada złotem na rzęsach i włosach
złoto i srebro, czerwień i błękit
tak bardzo normalne
tak bardzo doskonałe
za uchem kwiat wspomnień
w oczach zapomnienie
usta klejące się od wielkich marzeń
gwiezdny pył błyszczy na nich niespełnieniem
gdy spada z nieba za nieposłuszeństwo
dłonie są pełne tej głupiej nadziei
co radość przelewa przez palce jak rzekę
pełne jej serce, rozum jej pełny
wylewa się z dzbana nalanego po brzegi
potem została już tylko nadzieja
ona jest wierna
trwa przy mnie na wieki
z nią brnę przez zaspy niewiary, niemocy
gdy sypie się z nieba biały cud udręki

a pod powiekami blady świt
osiada srebrem na rzęsach i włosach

_______________

       Miałam napisać coś krótkiego, dwa słowa o wielkiej treści. Nie wyszło. Słowa popłynęły same i oto tego efekt. Czasem nawet pojawiły się rymy.
       Tak oto zaczynamy kwiecień. U mnie biało, śnieg prawie do kolan.

1 komentarz:

  1. Bardzo płynny wiersz. Treść taka delikatna...

    Może mój komentarz nie jest zbyt konstruktywny, ale czasem brakuje słów.

    OdpowiedzUsuń