Przez jesiennym ogród,
kasztanową ścieżką
Z koszykiem pełnym
cudzych snów
Zwyczajne, bez
pośpiechu
Jakby chciała
wszystkim rzec:
„Mamy czas. Mamy
Wieczność”
Okno na oścież otwarte
Wątłe łapie promyki
Głuchy i zimny słychać
szept
Czy krzyk, określić
trudno
Oddech; Łyki powietrza
płucami ostatki
Jedyne,
chociaż-zwycięstwo nad strachem
Nie warto przecież,
zaraz minie
Razem z potwornym
bólem
Duch uleci,
przedstawienie będzie trwać
Kroki cichną w
złocistym ogrodzie
Już wchodzi, czekają
Tym razem na pewno
Szept:
Niech już zaczyna się
świata żegnanie
I Koniec Końców-
przyjemne konanie
Nierozpoznany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz