Otworzyłam oczy i ściany przestały być kolorowe.
Malowałam kwiaty na podłodze,więc związali mi ręce.
Przymocowali do łóżka, jak więźnia – jak mordercę.
Zamknęli za kratami białych, drewnianych drzwi.
Patrzę, pozwalają mi patrzeć i poruszać ustami.
Plastikowa torebka wisi nade mną– kap, kap.
Niewinność bezradności, bezsilna niemoc ruchu.
Przywiązana! Przyklejona!Zaklejona!
Boję się krzyczeć – nie wolno mi.
Nie pozwalają krzyczeć, nie pozwalają się bać.
Dostaję miligramy otępiałego szczęścia.
Zostawiają demony w duszy, tylko w ciele ich jakby mniej.
Zastanawiam się, ilu jest takich jak ja za innymi
drzwiami.
Czy dostają sztuczne szczęście – jak ja?
Czy zakazano im strachu – jak mi?
Czy zamazano w nich marzenia – jak we mnie?
Ilu jest takich jak ja za innymi drzwiami?
W pustych pokojach bez luster.
W zimnych pokojach z jednym łóżkiem.
W cichych pokojach z białą pościelą.
Za ścianą.
Nad sufitem.
Pod podłogą.
Canard