środa, 30 września 2009

'czerwiec





palce z wargami splecione w długie warkocze,
uciskając sentymenty całowały próg drewniany.
gdy usta krwią przebrzmiały, jak dzwony
niedzielne, echo myśli niosło,
a bose stopy biegły, kąsane przez żuki
i niedorzeczności. niedomkniętych drzwi
skrzypnięcia, gdy tlen ulatywał w gąszcz
zielonej trawy.



aleksandra.


czwartek, 24 września 2009

* * * (woń spalonych snów)




 Szachowe figury odwróconych toposów

Bohater- potworem, potwór- bohaterem

Po ulicach tak miłych, woń spalonych snów

Chór piewców życia wśród głębokiej ciemności

Oddziela pragnienia, do bydlęcych pcha

Wagonów; Ekspresu Przepaści i Kryzysu

Po brukowych chodnikach potłuczone butelki

Ukulane wolnością młodych, straconych lat

Pełne krystalicznych łez

Mocniejszych niż stal, lecz nad lód zimniejszych

Echem niesie bohaterstwa

Wspomnienie o wczorajszym dziś

Warszawa nie ta sama



Struga figury drewnianych ludzi wciąż

Brodaty dziadek los

Przy kominku zwyczajnie zwęglonych ciał

Rośnie niemych lalek stos





Nierozpoznany

 

poniedziałek, 21 września 2009

wczoraj





z urojoną tęsknotą zaglądałam w okna. dobrze było
stać z przymkniętymi powiekami,
gdy deszcz pieścił chodniki, ludzkim oddechem
witał szarości. za bardzo
baliśmy się uchylić myśli, aby podziękować
za blachę kęsów niedzisiejszych.
woń ciał otulała dachy, a my
czuliśmy jak wątpliwości gniją z nami
w kątach ulic. wierzę-
nie wierzę, a łzami dzieci karmię.
uśmiech jest wygodny, gdy życie
w za małych butach chodzi, skomląc
jesienne historie





aleksandra.

 

piątek, 18 września 2009

Hutena




poznałam ją kiedy malowała

ciało czerwonym długopisem

wypełniła już chude uda

i papierowe nadgarstki



stałam obok



tusz pociekł nawet po policzku

choć tu czerwień nie był karminowa

ułożyła narządy pod kątem 90 stopi

od nylonowej podłogi



zgasiłam światło



przyszła przezroczysta pani

chwyciła za spróchniałe kajdanki

zmyli z niej plamy wodą

z roztopionego śniegu



nie chciałam im pozwolić



zostawili blizny krzyczące

nienawistnie ślepym spojrzeniem

zostaw! zostaw!

upoważnij mnie do śmierci!



nie pomogli jej odejść





Canard

 

sobota, 12 września 2009

oszukani losem





zastygnięte twarze zlewają się w
bure chodniki, jak koty
głodować będą
raz jeszcze.
ręce żałośnie wyciągną z obskurnych
ścian małych lokali, jak gdyby
wyjść chcieli i czas oszukać.
zamiotą tylko
przed drzwiami i spluną.
pare lat wystarczy, by zachłysnąć się
bezradnością.





aleksandra.