poznałam ją kiedy malowała
ciało czerwonym długopisem
wypełniła już chude uda
i papierowe nadgarstki
stałam obok
tusz pociekł nawet po policzku
choć tu czerwień nie był karminowa
ułożyła narządy pod kątem 90 stopi
od nylonowej podłogi
zgasiłam światło
przyszła przezroczysta pani
chwyciła za spróchniałe kajdanki
zmyli z niej plamy wodą
z roztopionego śniegu
nie chciałam im pozwolić
zostawili blizny krzyczące
nienawistnie ślepym spojrzeniem
zostaw! zostaw!
upoważnij mnie do śmierci!
nie pomogli jej odejść
Canard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz