z urojoną tęsknotą
zaglądałam w okna. dobrze było
stać z przymkniętymi
powiekami,
gdy deszcz pieścił
chodniki, ludzkim oddechem
witał szarości. za
bardzo
baliśmy się uchylić
myśli, aby podziękować
za blachę kęsów
niedzisiejszych.
woń ciał otulała
dachy, a my
czuliśmy jak
wątpliwości gniją z nami
w kątach ulic. wierzę-
nie wierzę, a łzami
dzieci karmię.
uśmiech jest wygodny,
gdy życie
w za małych butach
chodzi, skomląc
jesienne historie
aleksandra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz