Kiedyś patrząc w
księżyc
Zwierzałem mu się ze swych marzeń
Prosiłem gwiazdy by mnie wysłuchały
By swym blaskiem księżyc ubłagały
Nie chciałem wiele
Nie obchodziło mnie bogactwo i sława
Chciałem tylko kogoś mieć przy boku swym
Pewnej nocy gdzie chmury uciekły
I powietrze oszalało
Gwiazdy żadnej nie ujrzałem
Księżyc jarzył się tajemniczo
I milczał
Lecz w oddali nieba dojrzałem migocący
rydwan
W gwiazdy zaprzęgnięty, blaskiem oślepiający
Zbliżał się w moją stronę
Oczy zwężały źrenice przed blaskiem broniąc
się
By zamknąć się
Gdy oczy później otworzyłem
Srebrny powóz przede mną stał
Drzwi z wolna się otwierały
I pojawiłaś się Ty
Podeszłaś do mnie
Tuląc mój policzek w dłoni swej mówiąc:
"Przybyłam by szczęście gwiazd Ci
ofiarować"
Centurion
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz