Kolejna pusta godzina naszego spotkania
mija się z pustym skrzyżowaniem, zaniechać?
Nie, nigdy, będę trwał jako palma, wciąż ta sama.
Czekam, kolejny dzień, zagubiony tam gdzie zawsze,
bo nawet nie na tym rondzie, nawet nie tam,
ani nie w pociągu co goni tory w pośpiechu ciekawsze
które zdają się biec miast niego, i ja stoję, ten sam.
Stoję, nie na peronie gdzie gołębie mnie poznają
i lecą ku mnie, tak prędko, w brzucha potrzebie
a ja, stoję, w swoim pokoju, już nie pamiętając
w której to już chwili przykrzy Ci się świat, zwala na Ciebie.
I rzucę ten telefon na łóżko, by spoczął
by nie zagrzał się i ciepłem ze mną nie podzielił
bym ochłonął, poczekał, aż znów nadasz czar oczom
odnalazła swój uśmiech i spokój, bym go powielił.
Wiesz dobrze, oj wiesz na pewno
że czekam, z wyciągniętą dłonią i ciepłym uściskiem
gotowym by zdjąć te ciężary koszmarów i drewno
jeszcze nie pomalowane, czekające Twych barw z piskiem.
Ty wiesz, a jednak kolejny raz palmie się przykrzy
bez nas, bez naszych pomysłów, będących jej sokiem
a może, Ty tam bywasz i podlewasz ją łzami przywykszy
do mego towarzystwa kiedyś już czekasz mnie, z przetartym okiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz