Zapomniałam o odjeżdżających autobusach
pijanych chwilami pełnej namiętności.
Wołałam z przystanku o brudne powroty,
dostając w zamian krzyk odbity echem.
Bujane fotele niczym rdza skrzypiały pode mną
na wieki przeklinając chwilę mojego renesansu.
Miałam być pierwszą, okazałam się ostatnią.
Nie przewidziałeś swojego braku jako klęski odnowy.
W ścianach, gdzie zakazali mi powietrza
oglądałam życie przez otwór wentylacyjny.
Korytarz przyprowadzał do mnie zapach acetonu,
odbierając rozmowy z tobą i światem.
Odeszłam, zanim pozwolili ci zapukać do drzwi.
Szukałam cię w tamtym autobusie, po którym zostało Nic.
Później umarłam, tak prozaicznie jakoby pociągnięcie
za sznurek zgasiło światło w całym wszechświecie.
Canard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz