środa, 23 stycznia 2013

Kurs miłości

Wiersze w cenie Twego uśmiechu
lub po dwa ciepłe słowa.
Brzmi zachęcająco, piszę w pośpiechu
choć nie ma kolejki to magii okowa
trzyma mnie i nazywa klientem
niezbyt bogatym z pustym kentem.
Spojrzenie po trzy uśmiechy,
cichy chichot najdroższy spod strzechy
upragniony w mych myślach,
więc przeliczam wiersze i uśmieszki,
komplementy i balet dżentelmeński.
Zbieram powoli, myślę ile zyskam:
Wstęp do stęsknionych snów
i błahego bajarza myśli znów
trochę szczęścia, złudnej nadziei
trochę łez w sennej kąpieli.
A Ty? Niedługo zamkniesz mi sklep,
a mi wymknie się miłości chleb.
Znalazłem drobne pomysły:
trzy róże i łakocie
wypłacone mi w złocie.
Wygrałem, kupiłem i monety prysły.
Biedny jak przedtem
biedny bo bez złota,
a ja śmieję się, tańczę fokstrota
szczęśliwy wraz z miłosnym pakietem
pełnym uczuć i zawirowań,
rumieńców i rozczarowań.
Och biedaczysko! Jam bogatszy niż król
mam ukochaną z rumieńcem
tańczącym z uśmiechem za róży wieńcem,
a taki król ma tylko skarbiec, sługów i jakiś dwór...


_____________________
pierwszy raz napisałem coś lekkiego, śpiewnego i trochę dziecinnego,
dobrze wyszło?

1 komentarz:

  1. Według mnie to niewiele ma wspólnego z lekkością, ciężko mi było złapać jakikolwiek rytm, słowa często nie pasowały do siebie, nawet jeśli to miał być zamierzony zabieg, to uważam go za nieudany. Z czym mogę się zgodzić, to z tym, że jest to utwór trochę dziecinny - lekko nieudolny, pośpieszny, setki myśli urwanych, pełen przeskoków i obrazów.

    OdpowiedzUsuń