Jestem wariatem, wysyłam do Ciebie
z pożółkłych papierów samoloty w świat.
Piszę w nich listy, choć Ty ciągle milczysz,
o swojej chorobie, o życiu zza krat.
Nie mów nikomu Drogi Przyjacielu
z kim jadam śniadanie i z kim chadzam spać.
To mi przysporzy zbyt wiele problemów,
wszak jestem wariatem, któż chciałby mnie znać?
Powiem Ci teraz zasadę nieznaną
tą którą ukrywa tutaj każdy z nas.
Nie zmienisz czubka gdy zwiążesz mu ciało
bo to w jego głowie myślenie na wspak.
Nocą na ścianie w szpitalnym pokoju,
tańczą mi zebry i stada pingwinów.
Do góry i w dół, od boku do boku,
Na ukos i w poprzek, w przód i do tyłu.
To taki mój świat, namiastka swobody,
choć wciąż na nadgarstkach ciążą mi pasy.
Widziałem tu lwa, monarchów, niemowy,
I każdy z nich może sam siebie zbawić.
Jestem jak mucha, na plecach bezwładnie,
leże i walczę by stanąć na nogi.
Rozłożyć skrzydła i bardziej zabawnie,
przemierzać mile i przekraczać progi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz