Wisła wieczorem śni nieprzerwanie baśnie
i wzdycha sobą głęboką do innych duchów
marzeniem wymalowanym na wodzie nim zaśnie
o księżycu, że kiedyś go posiądzie, zawładnie
mimo, że chmura czy tafli drżenie starczy
żeby zniknął miesiąc, bez śladu czy słuchu...
Wawel drzemie potęgą w pięknie ludzkiego kamienia
lecz rzeka obca nam, mówi o boskim śnie
w swej nieruchomej twarzy i gwieździstych majaczeniach
w łagodnych ryzach brzegu, ludzką ręką trzymana zgrabnie
uchowała się nie poznana, nietknięta żadną myślą lecz czy
zawsze tą samą Wisłą jest, czy dwie istoty ma?
Nocą i we dnie...
Woda śni, usnęła w dalekim szepcie miasta
płynie delikatnie z kocem gwiazd na wodzie
ale czy wrażeniem jest czy zaklęciem co z głębi wyrasta
wołanie łez czy tylko dna skamieniałego
- nie wiem - cisza
świata i ciemność miejskiej nocy
nęci mnie by wejść, poczuć stopą dno
skąpaną w trwodze...
Jeśli pójdę - śmierć dołączy jeszcze w drodze
ale gdyby świat był o innej wodzie, innej duszy ludzkiej
a wołanie prawdą starca o długiej brodzie,
który widział przemijanie, marność świata tego
postawię krok i następny nieśmiertelny z śmierci mocy
powoli woda mnie pochłonie otchłanią ciszy, schodząc ze
wszystkim
prócz niej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz