W moich czterech ścianach tak mało jest miejsca,
na biurku przy lampce leżą stare papiery, 
pogniecione, porwane, całe w poziomych kreskach,
projekt – „Praca”, „Dorosłość” i „Życie wśród perspektyw”. 
W moich czterech ścianach trudno mi się pozbyć,
pamiątek na szafce i tych zbyt małych bluzek.
Jakbym tego nie widział i sam przed sobą wątpił,
że to co było kiedyś nigdy już nie powtórzę. 
W moich czterech ścianach zamiatam po dywan,
wszystkie trudne sprawy i bolesne wspomnienia, 
żebym gdy tutaj jestem tylko tego nie widział,
chociaż trudno jest ustać chodząc po własnych śmieciach. 
W moich czterech ścianach nie przyjmuje gości,
nie otwieram okien, drzwi zostawiam zamknięte,
bo gdy ktoś tutaj przyjdzie, zawsze potem odchodzi,
wywracając na nowo co dla niego sprzątnięte. 
W moich czterech ścianach nie musze ukrywać,
jak bardzo nie umiem i jak jestem zmęczony. 
Tylko puste butelki i wczorajsze naczynia,
patrzą na mnie tak jakbym znowu czegoś nie zrobił. 
W moich czterech ścianach jak w stajni Augiasza,
rządzi chaos i woń życia, w którym jest brudno. 
Zalej mnie swą miłością, niech to co mnie otacza,
zniknie wraz z nurtem rzeki zanim będzie za późno.